‘Mój dom na Teneryfie’
Jestem miłośniczką szybkich, prostych dań, które zaskakują smakiem.
Na weekendowych targach w Adeje i San Isidro dużo jest pięknych, niedużych kabaczków. Kupuję je hurtem i używam do wielu dań. Dziś zapraszam do wypróbowania przepisu na szybką tartę z kabaczkiem na cieście francuskim. Na przygotowanie tarty potrzeba pewnie nie więcej niż pięć minut, a smak tego dania raczej nie rozczaruje. Tarta w sam raz na upały, których doświadczamy ostatnio na Teneryfie.
Czytaj Dalej o “Tarta na cieście francuskim z mozzarellą, kabaczkiem i rozmarynem” »
Przeczytałam większość książek Jodi Picoult. Niektóre podobały mi się mniej, inne bardziej. ‚Linia życia’ to druga książka Picoult i przez wielu uważana jest za dość słabą. Mnie się podobała, wciągnęła mnie i uważam, że każda kobieta, która ma zostać czy już jest matką może uznać ją za ciekawą. W tej książce nie znajdziemy cukierkowego opisu macierzyństwa.
‚Linia życia’ to opowieść o dziewczynce, którą od piątego roku życia wychowywał ojciec, ponieważ matka, któregoś dnia, niespodziewanie opuściła swoją rodzinę. Paige przez wiele lat trzymała pod łóżkiem spakowaną walizkę w nadziei, że jej mama po nią wróci. Paige dorasta mając w sercu ogromną pustkę. Zakochuje się, zachodzi w ciążę i ze strachu ją usuwa. Po tym co zrobiła uważa, że nie może zostać w domu. Sama sobie wymierza karę i ucieka do innego miasta.
Młodziutka Paige szkicuje portrety ludzi, ale zawsze na obrazku rysuje również jakąś szczególną scenkę z ich życia, robi to nieświadomie i swoim darem zadziwia i zjednuje sobie ludzi. Zaczyna również pracę jako kelnerka i właśnie w barze poznaje przystojnego i ogromnie pewnego siebie studenta medycyny, który zakochuje się w Paige i bardzo szybko jej się oświadcza. Wbrew woli jego rodziców Nicholas i Paige biorą ślub i żyją w miarę spokojnie do momentu, w którym Paige zachodzi w ciąże i na świat przychodzi ich dziecko.
Czytaj Dalej o “Jodi Picoult ‚Linia życia’ i o tym czy dziecko zmienia kobietę” »
Ostatnie dwa tygodnie minęły nam pod znakiem choroby i ‚rekonwalescencji’ naszego malucha. Uważam, że nie ma w życiu nic wspanialszego od bycia mamą, ale też nie ma chyba na świecie równie wyczerpującego zajęcia. Bardzo przeżywałam moment, kiedy nasz synek poszedł do przedszkola, ale muszę przyznać, że po ponad dwóch latach nierozstawania się niemal ani na chwilę, nagle poczułam, że znów żyję;)
Nasz synek też lubi jak to nazywamy ‘jeździć do dzieci’, bo wiadomo, że ciągle dzieje się tam coś nowego i ogólnie jest ciekawie. Podczas ostatnich dwóch tygodni nasz 2,5 latek chyba tylko utwierdził się w przekonaniu, że w domu jest nudno, zwłaszcza gdy mama nie za bardzo ma czas i chęć na ciągłą zabawę i mówi, że musi pracować. Takie maluchy nie przyjmują jednak zbyt łatwo odmowy i mam wrażenie, że w ostatnim czasie milion razy (choć w różnych intonacjach) słyszałam: ‘Mamo, chodź!’, ‘Mamo gol!’, co znaczy, że maluch ma ochotę pograć w piłkę na tarasie oraz ‘Mamo Sisi!’, co wcale nie oznacza, że nasz mały ma ochotę na wizytę w łazience. Sisi (a tak naprawdę Rafi) to nasz pies, którego nasz maluch, w przerwach między malowaniem, rysowaniem, naklejaniem nalepek ze świnką Peppą na wszystko co pod ręką (łącznie z mamą), oglądaniem bajek, rozrzucaniem zabawek po całym domu, chciał zabierać na spacer co najmniej dziesięć razy dziennie.
Dostaję sporo wiadomości od Polaków, którzy planują zamieszkać na Teneryfie na stałe. Niektórzy bardzo poważnie podchodzą do przeprowadzki na wyspę i zaczynają przygotowania na długo przed planowanym wyjazdem. Podziwiam odwagę i zdecydowanie tych, którzy nigdy wcześniej nie byli na wyspie, nie rozmawiają lub rozmawiają tylko troszkę po hiszpańsku i są pewni, że Teneryfa sprosta ich wyobrażeniom o idealnym miejscu na ziemi i spełni ich wszystkie oczekiwania i potrzeby.
Teneryfa to piękna wyspa. Słoneczna pogoda i łagodny klimat to największe atuty tego miejsca. Wspaniałe jest morze, plaże, powietrze, góry. I tak naprawdę to właśnie w tym miejscu kończą się zalety Teneryfy, która bezsprzecznie jest idealny miejscem na wakacje. Codzienne życie na wyspie to już mniej kolorowa bajka. Bezrobocie jest tu bardzo wysokie. Zarobki w tym kraju są niskie, znacznie odbiegają od tych w Wielkiej Brytanii czy innych krajach Europy. Kryzys jeszcze pogorszył sytuację i jest znacznie ciężej niż było zaledwie kilka lat temu.
Nie chcę nikogo zniechęcać do przyjazdu na wyspę na stałe. Mieszka tu wiele osób z różnych zakątków świata, którzy przy nakładzie ogromu pracy i odrobinie szczęścia prowadzą w miarę wygodne życie na wyspie, na które każdego dnia bardzo ciężko pracują. Mieszkam na Teneryfie sześć lat i w tym czasie widziałam wielu Polaków i nie tylko Polaków, którzy przyjeżdżali na wyspę pełni zapału, po czym po kilku lub kilkunastu miesiącach musieli stąd wyjechać, gdyż kończyły im się oszczędności, nie znaleźli takiej pracy na jaką liczyli itd.
Radziłabym po prostu bardzo dobrze się przygotować do przeprowadzki na Teneryfę. Najlepiej starać się dowiedzieć jak najwięcej o wyspie i nie lekceważyć takich informacji, które kłócą się z naszym wyobrażeniem życia na Teneryfie. Nie warto malować w swojej głowie idealnego obrazka pięknej wyspy, bo nie ma miejsc idealnych i Teneryfa również takim nie jest. Warto gromadzić oszczędności i uczyć się języka. Warto nie tylko rozmyślać nad swoim idealnym planem A na życie na Teneryfie, ale warto również mieć w zanadrzu konkretny plan B. Wiele osób opisuje jedynie piękno tej wyspy i powie wam, że to kraina mlekiem i miodem płynąca. Najczęściej powie Wam tak ktoś, kto w jakiś sposób skorzysta na tym, że uwierzycie w tą bajkę.
Wielu Polaków marzy o tym, żeby zamieszkać na Teneryfie. I naprawdę uważam, że to piękne podążać za swoimi marzeniami. Chcę tylko zauważyć, że realizowanie marzeń wymaga najczęściej wielkiej pracy, poświęceń i ogromu naszej energii. Bądźmy więc gotowi na to, że zrealizowanie marzenia o szczęśliwym życiu na Teneryfie będzie kosztowało nas wiele wysiłku, poświęceń i wyrzeczeń.
Wszystkim planującym przeprowadzkę na Teneryfę czy inną z Wysp Kanaryjskich życzę powodzenia! Im nas tu więcej tym weselej:)
Kolejny przepis z wykorzystaniem bananów. Takich bardzo dojrzałych, z którymi trzeba coś zrobić, gdy już leżą lekko brązowe i wiadomo, że nikt już się na nie skusi. Chlebek bananowy to bardzo proste, bardzo wilgotne i bardzo dobre ciasto. Ja najbardziej lubię chlebek bananowy pokrojony na grube plasterki i przypieczony w piekarniku pod grillem (można je również wrzucić do tostera).
Kawałek chlebka bananowego, jogurt i kawa to dla mnie pyszne śniadanie. Dziś podaję Wam przepis na chlebek bananowy z najnowszej książki Nigelli Lawson ‘Kuchnia’. Zamieniłam jedynie suszone wiśnie na suszoną żurawinę. Jeśli chcecie możecie dodać pokrojone orzechy, czekoladę lub inne ulubione dodatki.
Całkiem niedawno na Teneryfie otwarto pierwszą polską piekarnię. Ucieszyłam się bardzo na myśl o możliwości kupna polskich pączków i prawdziwego chleba na zakwasie, którego chyba wszystkim Polakom bardzo tutaj brakuje. Wybrałam się do sklepu w Adeje (drugi sklep piekarni jest Valle San Lorenzo) i zrobiłam małe zakupy w EcoPan.
Myślałam, że w sklepie obsłuży mnie ktoś rozmawiający po polsku i w ogóle miałam nadzieję, że to miejsce będzie trochę bardziej ‘polskie’. Wyglądem sklep w Adeje przypomina typowe hiszpańskie nowoczesne cukiernie. Pani, która mnie obsługiwała rozmawiała po hiszpańsku i była bardzo miła.
Miałam ogromną ochotę na pączki więc trochę się rozczarowałam, kiedy Pani poinformowała mnie, że mają tylko 3 pączki. Kupiłam więc jeszcze sernik, napoleonki i wafle. Te ostatnie mnie lekko rozczuliły, gdyż podobnymi zajadałam się jako mała dziewczynka. Kupiłam również bułki i dwa rodzaje chleba.
Pączki z nadzieniem różanym nas zachwyciły. Są pyszne, polane dużą ilością lukru. Sernik, napoleonki i wafle były dobre, nie były rewelacyjne, ale smaczne. Bułki były dobre, choć zgodnie z Andrzejem stwierdziliśmy, że w smaku nie przypominają nam polskich bułek.
Czytaj Dalej o “Polska piekarnia na Teneryfie i przepis na ciasto drożdżowe ze śliwkami” »
‘Córka opiekuna wspomnień’ to debiut powieściowy Kim Edwards. Książka ukazała się w 2006 roku i szybko trafiła na pierwsze miejsce listy bestsellerów New York Timesa. Powieść bardzo ciekawa i wciągająca. Nieoceniająca a jednak zmuszająca do zastanowienia. Ucząca tolerancji i pokory.
Akcja książki toczy się latach 60. w Stanach Zjednoczonych. Młody lekarz ortopeda jest zmuszony do odebrania porodu swojej żony. Jest zimowa noc, zawieja śnieżna, ginekolog nie może dojechać do szpitala na czas. Na świat przychodzi zdrowy chłopiec. Tej nocy rodzi się jednak dwoje dzieci. Drugie (dziewczynka) rodzi się z zespołem Downa. Zdesperowany David, którego całe życie naznaczone było ciężką chorobą, a potem śmiercią jego młodszej siostry, podejmuje drastyczną decyzję o oddaniu dziecka. Żonie mówi, że drugie dziecko urodziło się martwe, a pielęgniarce każe zawieźć je do ośrodka dla upośledzonych umysłowo. David uważa, że w ten sposób oszczędzi wszystkim cierpienia, działa w szoku. Nie jest w stanie przewidzieć, że odtąd życie całej jego rodziny będzie naznaczone kłamstwem, tajemnicą, pustką, którą nie łatwo będzie im wypełnić.
Jednym z moich ulubionych ciast jest szarlotka. Kiedyś dostałam przepis na pyszną i bardzo prostą w wykonaniu szarlotkę od mojej siostry i jestem mu wierna od lat. W sieci możecie znaleźć bardzo podobne przepisy jeśli wpiszecie w wyszukiwarkę ‘szarlotka z jednego jajka’. Ta szarlotka pachnie cudnie cynamonem, jabłkami i po prostu domowym ciastem. Ta szarlotka jest moim comfort food.
Najbardziej lubię szarlotkę z dużą ilością musu jabłkowego połączonego z kawałkami jabłek. Ciasta musi być mniej niż masy jabłkowej. Możecie szarlotkę podać z lodami, bitą śmietaną, jogurtem lub samą. W każdym wydaniu jest pyszna.
Przeczytałam ostatnio książkę australijskiego pisarza Christosa Tsiolkasa pt. ‘The Slap’. Książka jest bardzo ciekawa i w polskim tłumaczeniu ma się ukazać jeszcze w tym roku. Nie czytałam żadnych innych książek tego autora. Chętnie jednak sięgnę po inne utwory Tsiolkasa (m.in. po ‘Martwą Europę’), przede wszystkim dlatego, że jego styl pisania to bardzo dobra, ciekawa, współczesna literatura.
Akcja książki ‘Klaps’ rozpoczyna się w willi na przedmieściach Melbourne, gdzie kilka osób spotyka się na grillu. Jeden z gości wymierza klapsa cudzemu, bezstresowo wychowywanemu, dziecku. Ten pozornie nieznaczący, a jednak znaczący we współczesnym świecie bardzo wiele, gest odbija się rykoszetem w życiu uczestników przyjęcia i wpływa na ich dalsze życie.
Wszyscy główni bohaterowie powieści muszą skonfrontować się z własnymi z życiowymi wyborami. Muszą określić się wobec samych siebie, własnej rodziny, przyjaciół czy grupy etnicznej. Powieść skupia się na życiu w współczesnej, wielokulturowej rodziny XXI wieku. Tsiolkas, często w bardzo naturalistyczny sposób, opisuje przeróżne ludzkie słabości, nałogi i dylematy.
Czytaj Dalej o “Książki w domu na Teneryfie: Christos Tsiolkas ‘The Slap’ (‘Klaps’)” »
Kolejny przepis na bardzo smaczną, wakacyjną przekąskę z ciasta francuskiego. Znalazłam go na jednym z moich ulubionych blogów kulinarnych http://kuchniaagaty.blogspot.com/2011/02/wytrawne-ciasteczka-z-bakazanem.html i muszę przyznać, że te mini tarty wychodzą naprawdę pyszne. Wyglądają bardzo efektownie, a nakład pracy włożony w ich przygotowanie jest minimalny. Będą świetnym dodatkiem do sałaty. Smakują dobrze na ciepło i na zimno.
Czytaj Dalej o “Ciasteczka z bakłażanem, pomidorami i fetą” »